Kobiecość to coś czego nie widać a czuć.
Nie da się tego skategoryzować pod względem ubrań, które kobieta powinna nosić aby wyglądać kobieco. Oczywiście można próbować iść w sukienki, spódnice, ale jak Ty sama nie odkryjesz tej kobiecości w sobie, to w takim ubraniu nie będziesz się czuła komfortowo. Będzie Ci przypominać raczej przebranie niż ubranie.
Czy zastanawiałaś się kiedyś, czemu za Twoją znajomą ustawia się sznurek mężczyzn choć ona nie chodzi w miniówkach, ani nie świeci dekoltem, powiem więcej ubiera oversize’owe ubrania i nawet w nich wygląda super? Najwyraźniej to jest jej styl, taki luźny, może nie definicyjnie kobiecy. Jednak ona ma w sobie to poczucie kobiecości, którym emanuje na zewnątrz.
Podejmuję ten temat, ponieważ wiele kobiet mówi mi, że przychodzi do mnie po kobiecość. Chcą tak wyglądać ale nie wiedzą jak tego dokonać. Przed każdą usługą rozmawiam z klientką i powoli dochodzimy co wpłynęło na to, że omija sukienki, nie czuje się komfortowo w zwiewnych tkaninach. Przyczyn może być bardzo wiele np. kiedy była studentką, żoną była przepiękna, umiała o siebie zadbać a gdy stała się mamą to wszystko minęło. Świat zwalił jej się cały na głowę i zamiast myśleć o pokremowaniu ciała czy ubraniu czystej bluzki musi wykonać telefon do lekarza, w tym samym czasie podgrzać kaszkę, a mąż przypomina, że skoro siedzi w domu to może też posprzątać, bo trochę się zakurzyło. Pomimo, że mamą jeszcze nie jestem to wiele obserwuje. Mam to szczęście, że często moje klientki, które są mamami lubią o siebie zadbać i nie mają z tego tytułu wyrzutów sumienia, choć i takie przypadki spotkałam. Tematów, które wpływają na naszą wizję kobiecości jest cała masa. Pragnę Ci naświetlić, że to nie tylko ubiór wpływa na postrzeganie naszej kobiecości a wręcz w dużej mierze to jak się czujesz Ty z tym słowem, z tą wartością. Jeśli masz teraz czas to napisz czym dla Ciebie jest kobiecość a ja poniżej przedstawię Ci czym jest dla mnie 😉
Dla mnie kobiecość jest pięknem, subtelnością, delikatnością, miękkością, miłością!
Jest dbaniem najpierw o działaniach. To fala emocji płynąca, odczuwania na głębokim poziomie, nic nie jest czarne lub białe, po środku jest masa odcieni szarości. To sposób bycia, z jednej strony delikatny i uległy a z drugiej silny i wspierający. Kiedyś słyszałam anegdotkę o rodzinie prezydenckiej USA. Nie pamiętam już którego prezydenta dotyczyła, ale dała mi wiele domyślenia. Mianowicie para jedzie przez obrzeża stanu i żona mówi to ówczesnego prezydenta „Spójrz, to John kosi ogródek, kiedyś byłam w nim bardzo zakochana”, na co mąż odpowiada „No i widzisz, byłabyś teraz z ogrodnikiem”, na co ona „Nie, On zostałby prezydentem”. Zrozumiałam wtedy czym jest wsparcie i że wcale nie trzeba być tą gwiazdą, na okładkach pism aby coś w życiu osiągnąć i mieć znaczenie. Tak naprawdę wszystko czego potrzebujemy jest w nas, pytanie tylko czy masz z tym kontakt czy nie.
Moje otoczenie, tamto pokolenie uczyło mnie, że to co na zewnątrz to się liczy. Czyli to jak mieszkam, gdzie studiuję, później pracuję, to są rzeczy które mnie już określają i od razu wkładają do danej szuflady. Jeśli się nie czuję dobrze, mogę to ukryć ubraniem. Jeśli sobie nie radzę w pracy, to lepiej sprawiać wrażenia, że sobie radzę, po to by utrzymać stanowisko. Świat miał dla mnie dwa wymiary, tego co wypada i trzeba oraz mnie i moich uczuć, które mogę wylać tylko w czterech ścianach mojego domu. Żyłam przez długi czas w przekonaniu, że trzeba kogoś grać a prawdziwym można być tylko dla samego siebie, kiedy nikt nie patrzy. Nie rozumiałam tego, nie rozumiałam dlaczego tak trzeba, dusiłam się w tym schemacie. Po wielu rozmowach z moją przyjaciółką dr Sonią Szramek-Karcz (planetasoni.pl), zobaczyłam że to nie tędy droga, że życie to odkrywanie i doświadczanie w szczerości ze sobą, to jest najważniejsze. Wtedy pierwsze z klapek na oczach mi się otwarły, pamiętam co wtedy pomyślałam, „to tak można?!”. Szczerość sama ze sobą, z moim otoczeniem daje mi spokój i wolność. Nie muszę nikogo grać, myśleć co komu powiedziałam aby się trzymać danej wersji. Mówię otwarcie, że nie umiem utrzymać porządku i trudno się tego po mnie spodziewać. Albo że nie jestem zapaloną fitnesską, więc raczej nie skuszę się na zaproszenie do maratonu.
Może chcesz umówić się na konsultację godzinną aby wreszcie rozpocząć pracę
nad sobą i swoim wyglądem? -> klik
Fragment tekstu pochodzi z mojej książki, która niebawem się ukaże, tutaj jeszcze bez korekty i redakcji 😉